Do Marianek przyjeżdżam w każdą pierwszą sobotę miesiąca od października ubiegłego roku. W dniu 1 kwietnia tego roku, podczas badania USG jamy brzusznej okazało się, że mój pęcherzyk żółciowy jest cały w polipach i trzeba go usunąć. Ponieważ miałam pod koniec kwietnia umówione wcześniej dwie różne wizyty u lekarzy onkologów czekałam z nadzieją, że lekarze ci mnie pokierują, wskażą chirurga, do którego mam się zgłosić i pomogą mi. Niestety żaden z lekarzy nie podjął tematu i nie potrafił wskazać lekarza. Byłam zaskoczona i zdezorientowana. Nie znałam żadnego chirurga.
Znajoma poleciła mi swojego znajomego lekarza w Warszawie. Zapisałam się na wizytę na Fundusz Zdrowia. Czekałam miesiąc na wizytę. Trzy dni przed moją wizytą lekarz się rozchorował i przyjął mnie inny lekarz, emeryt, pan po 70-tce. Stwierdził, że operacja jest nieunikniona, ale od dnia dzisiejszego mają w tym szpitalu wstrzymane zapisy na operacje i nie wie co ze mną zrobić. Długo się zastanawiał, w końcu gdzieś zadzwonił i powiedział, że mnie zapisze, ale nie wiadomo na kiedy i najlepiej żebym poszła na operację do swojego rejonowego szpitala. A ja tam akurat nie chciałam, dlatego szukałam w Warszawie.
Ponieważ był to już czwarty lekarz na mojej drodze, a ja nadal nic nie miałam ustalone wymyśliłam, że pojadę do lekarza zielarza do Księży Bonifratrów do Warszawy, bo może coś się uda zadziałać ziołami. Niestety lekarz powiedział, że zioła w tym przypadku nie pomogą i bez operacji się nie obędzie. Wracałam znowu z niczym. Wiedziałam, że Pan Bóg ma jakiś inny plan, ale nie wiedziałam co wymyślił i jak mam rozpoznać Jego wolę. Był pierwszy piątek miesiąca. Na drugi dzień pierwsza sobota miesiąca i wyjazd do Marianek. Przyjechałam do Marianek smutna i cały czas myślałam o tym jakiego to wymyślić chirurga i z kim się zgadać by otrzymać jakąś podpowiedź.
Podczas nabożeństwa pierwszo-sobotniego spoglądałam na obraz Stanisława Papczyńskiego i czkałam na podpowiedź. Stanisław Papczyński milczał. Natomiast Duch Święty podpowiedział, że dziś jest idealny czas, aby rozpocząć nowennę do św. ojca Stanisława Papczyńskiego, aby pomógł znaleźć rozwiązanie mojej sprawy. Była wigilia przed świętem Zesłania Ducha Świętego, następny dzień niedziela – Zesłanie Ducha Świętego i poniedziałek – drugi dzień Zielonych Świątek i święto Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła. Lepszego czasu i terminu nie mogłabym sobie wymarzyć.
Po nabożeństwie w Mariankach spotkałam księdza Edmunda, który szedł do domu zakonnego, pospiesznie podeszłam do niego prosząc o Zdrowaś Maryjo w intencji, abym znalazła lekarza, który by mnie zoperował. Ksiądz Edmund nic nie odpowiedział tylko mnie pobłogosławił. Miałam łzy w oczach, ale jednocześnie dostałam skrzydeł. Wiedziałam, że w poniedziałek muszę iść do swojego lekarza pierwszego kontaktu i rozpocząć od początku poszukiwania.
Po powrocie z Marianek o 22.00 w sobotę rozpoczęłam nowennę do św. Stanisława Papczyńskiego. Trzeciego dnia nowenny – w poniedziałek – sprawy potoczyły się błyskawicznie. Lekarz pierwszego kontaktu wskazał mi nazwisko chirurga, do którego mam iść. Po wizycie lekarskiej znalazłam w internecie numer prywatny telefonu do chirurga. Zadzwoniłam przed południem. Odebrał za pierwszym razem. Na drugi dzień we wtorek miał jeszcze jedną wolną godzinę i zapisał mnie na wizytę prywatną. Na wizycie poprosił, abym jutro do niego zadzwoniła, to ustali mi termin operacji.
Operację wyznaczył mi na 13 lipca, na dzień poświęcony Matce Bożej Fatimskiej. Wiedziałam wtedy, że jest to znak od Boga i wszystko będzie dobrze.
Dziś jestem po operacji i czuję się dobrze.
Dziękuję św. ojcu Stanisławowi Papczyńskiemu za orędownictwo u dobrego Boga w mojej sprawie, Matce Bożej za opiekę, a Księdzu Edmundowi – za błogosławieństwo.
Marzanna
Chwała Panu!