Miałam chore nogi z powodu żylaków. Od 10 lat szczególnie dokuczał mi ból jednej z nich, na której znajdowała się otwarta rana. Mimo dwukrotnych pobytów w szpitalu, nie udało się jej zagoić. Stwierdzono skrzep i brak dopływu krwi. Próbowano różnych zastrzyków, a nawet operacji. Niestety, wszystko na nic. A ja cierpiałam coraz bardziej. Po bezskutecznych wysiłkach, lekarze skierowali mnie na rentę inwalidzką. Jeszcze nie traciłam nadziei i szukałam ratunku u różnych lekarzy. Brałam leki zarówno te krajowe, jak i te drogie zagraniczne. Jednak stan nogi był coraz gorszy. Po jakimś czasie nie mogłam chodzić, a z powodu wielkiej otwartej rany miałam też trudności z leżeniem.
Jestem osobą samotną i mieszkam w wynajętym mieszkaniu, byłam więc zdana jedynie na łaskę sąsiadów, którzy starali mi się pomóc. Miałam dopiero 43 lata, a już ze smutkiem i przygnębieniem myślałam o swojej przyszłości, często płakałam z bezradności.
Któregoś dnia odwiedziły mnie dwie kobiety, kiedy zobaczyły mój stan i niegojącą się ranę, szybko wyszły, nie chcąc mnie smucić.
Wówczas dotarła do mnie Nowenna do Czcigodnego Sługi Bożego Ojca Stanisława Papczyńskiego. O mój Boże, z jakim zapałem, i z jakim płaczem prosiłam o zdrowie. Czego nie zdziałały leki, uczyniła modlitwa. W ciągu 2 tygodni rana zagoiła się. O moim pierwotnym i obecnym stanie mogą zaświadczyć te dwie kobiety, które były u mnie w czasie choroby, oraz mój spowiednik, ksiądz proboszcz.
Niegodna, szczęśliwa Zofia